24.10.2014

T R Y P T Y K - MROCZNE WSPOMNIENIA
Wiersz ten jest spełnieniem marzeń mojej mamy i dla niej w podzięce ofiarowany. Jestem wykonawcą jej skromnych pragnień, by to jej oczami widziane, było dla ludzkości dane .
Pozdrawiam

T R Y P T Y K - MROCZNE WSPOMNIENIA

str. 1

*

Ucieczka

Dzień piękny, z daleka czuć zapach mięsa wędzonego,

Z tyłu wiatr kręci, unosi smugę dymu ciepłego.

Przed wędzarnią siedzi matuś smutna i zamyślona,

Obok niej córka, wspomnieniami z wojny poruszona.


Pępków, powiat Równe, tam mateczka sięga pamięcią:

Widzi dworek rodzinny, w dole rzekę za gałęzią.

W sieni ojciec i przyjaciel, rozmowy słuchać szeptu,

Ukrainiec błaga: ”Uciekajcie, wszyscy zginiecie tu”.


Ojciec spokojny, ugodowy, nie wadził nikomu,

Nie wyjedzie, tu przyjaciele, on jest w swoim domu.

Kamrat rozkazu nie wykona, zginie wraz z rodziną,

Więc prosi, łzy ociera, one po policzkach płyną.


Tata w stodole w pośpiechu się krząta, drzwi zamknięte,

Kury zabite, już na wozie, pod pierzyną skryte.

Na podwórku szaro, gęsta mgła opada na ziemi,

Żona z dziećmi na furmance, klucze tutaj, w kieszeni.


Hela wnet wrota otwiera, wskakuje na wóz w biegu,

Konie cmokanie słyszą, gonią do lasu, do brzegu.

Ojciec na pamięć zna drogę do druha Ukraińca,

Leśniczy do rana ukryje, udzieli gościńca.


Konie zmęczone, leśniczówki znaleźć nie można,

Rankiem mgła znika, rodzina zziębnięta, ale ostrożna.

Przed nimi leśniczówka, cisza, nie słychać szczekania,

Ojciec z córką na zwiady pójdą, tu, czas oczekiwania.


Kwidzyn, 27-03-2014 Irena Dudek (pseud. Irena Ilczyszyn)

**

Leśniczówka

Hela w krzakach kuca, czeka, rozgląda się, jest czujna,

Ojciec w leśniczówce, na martwą rodzinę spogląda.

Kobieta z brzuchem rozciętym, płód na zewnątrz, w kuchni leżą,

Pokój, pod łóżkiem dzieci dzidą przebite, tam czuć krew świeżą.


Córka nie wytrzymuje, wbiega do domu, woła ojca,

On w pół ją chwyta, na podwórku jest, coś nogami trąca.

Przed budą pies zastrzelony, w budzie dziecko krwią oblane

Tam leśniczy - twarz ból wykręca, na płot ciało nadziane.


Wskakują do wozu w biegu, ojciec konie batem pogania,

Do koszar niemieckich się kierują, wiatr pierś mu odsłania.

Świtem ostatni pociąg na zachód z żołnierzami wyrusza.

Jak ratować bliskich, bicie serca tupot kopyt zagłusza.


Konie co tchu na wprost pędzą, dojeżdżamy do jeziora,

Ojciec lejce ściąga, wóz w miejscu staje, chwila skupienia.

Ślady kół wskazują kierunek przez wodę, jechać pora,

On wóz zawraca, wkoło zalewu jedzie bez wątpienia.


Widać koszary, zwątpienie, czy Niemcy zostać pozwolą?

Dzieci zmęczone, przerażone, trzymają się tulą,

Brama otwarta, są w środku, koszary dadzą schronienie,

Ojciec z dowódcą rozmawia, dla nas jest chwila na wytchnienie.


str. 2

W twierdzy wieść szybko się rozniosła, nastało poruszenie,

Jadąc na wskroś, śmierć na nas czekała przez utopienie.

Tak wiele ludzi na skróty jechało, życie pożegnało,

Decyzja taty nas uratowała, żyć nam nakazała.


Kwidzyn, 27-03-2014 Irena Dudek (pseud. Irena Ilczyszyn)


***

Najdłuższa noc


Dowódca zgodę daje, rodzina nocuje w koszarach,

Warunek jest tylko, cisza musi być zachowana.

Wszyscy w dużej sali, leżą na podłodze w ubraniach,

Za oknem zmrok zapadał, każdy sen z oczu siłą odgania.


Noc nastała, strach i cisza zapanowała wkoło,

Nawet księżyc za chmurę ukrył przerażone czoło.

Ciemność wszędzie, nic nie widać, słychać czyjeś oddychanie,

Każdy nasłuchuje, spać nie może, czeka dnia nastanie.


Trzymamy się razem, leżymy obok siebie przytuleni,

Słuchamy, grobowa cisza, może nic się już nie zmieni.

Nagle gwałtowne szelesty, ktoś jakby wyzionął ducha,

Cisza, znowu lekkie szmery, stęknięcie, i znów cisza głucha.


Tylko oddech słychać, kiedy skończy się noc tak długa,

Znowu szmery, cisza, ktoś stęknął, jest wydech, i ulga.

Noc ta nie ma końca, taka długa, kiedy dzień wstanie,

Boże, pomóż nam, niech skończy się to wyczekiwanie.


Unoszę głowę, wstaję, tata w drzwiach coś obserwuje,

Patrzę, ktoś nożem przebity, tam Niemca głowa kołuje.

Wielu noc tą życiem przypłaciło, oni nas bronili,

Pociąg ciszę przerywa, wszyscy w jego stronę ruszyli.


Ogień w wędzarni dogasa, łzy z oczu mamy popłynęły,

Wojna, moje dziecko, to koszmary, one w sercu utknęły.

Ludzie tyle zła zrobili, może teraz zrozumieli,

Że „zbierzesz to, co zasiejesz”, więc dobro siać będą chcieli.


Kwidzyn, 27.03.2014 Irena Dudek (pseud. Irena Ilczyszyn)


(Wiersz ten napisałam dla mojej mamy, która zawsze marzyła, by wspomnienia jej zostały spisane i dlaludzkości przekazane)


1 komentarz:

Unknown pisze...

Wiersz te napisałam dla mojej mamy, kobiety filigranowej o kasztanowych włosach, której marzeniem było, przeżyte wspomnienia przekazać dla ludzkości,co niniejszym czynie.