str. 1
Tak trudno żyć w rodzinie, gdzie króluje alkohol,
Tylko ten wie, kto w takiej rodzinie przelał łez potok.
Chociaż wydoroślałem, bo skończyłem lat dwadzieścia,
Dotąd poznać nie miałem rozkoszy domowego szczęścia.
Pamiętam brata głodnego, miałem wtedy lat cztery,
Niemowlę sąsiadka karmiła, bałem się policyjnej afery.
Na podłodze rodzice, gorzałka od niedzieli do niedzieli,
O dzieci nikt się troszczy, kto użyczy ciepłej kąpieli.
Spokój, opiekę, cichy kąt dała nam babcia.
Miłością obdarzyła, uczyła jak sznurować kapcia.
O zasadach odpowiedzialności zawsze była mowa,
Człowiekiem przede wszystkim bądź, słyszę jej głos i słowa,
Do babuni po cichu przyszła, upomniała się o nią biała dama,
Taka zimna, niedostępna, nie wie, co babcia nam dawała sama.
Była taka czuła, zostawiła kogoś, ta kobieta daje pocieszenie,
Pomoże prawy kierunek obrać, załagodzi tęsknoty łaknienie.
Proponuje, bym to, co czuję i co boli przelewał na papier,
Poczuł czystą energie, chwycił ją, i bronił używając rapier.
Papier ból i rozterki przyjmie, one odejdą w zapomnienie,
Poezja da mi spokój, pokaże radość, da miłości ukojenie.
KWIDZYN, 2014-02-15 Irena Dudek
Pseudonim Irena Ilczyszyn
1 komentarz:
Autentyczne wspomnienia patrzone oczami człowieka pozbawionego normalnego życia rodzinnego, nie znającego miłości jaką powinni darzyć rodzice swoje dziecko
Prześlij komentarz